h1

moment na studia?

18 czerwca, 2007

właśnie sobie uświadomiłem że dopiero teraz zaczyna mnie interesować to co miałem na studiach na pierwszym roku i do czego się wtedy nie przykładałem…..

zawsze podobało mi się podejście ludzi którzy szli na jakieś studia i rzucali je w momencie w którym dowiedzieli się tego czego się chcieli dowiedzieć… zawsze podziwiałem ludzi którzy wiedzieli co chcą wiedzieć i zastanawiałem się skąd oni to wiedzą? Też chciałbym wiedzieć, wygląda na to że zbyt często myślę że coś mi się nigdy nie przyda, że coś jest mało warte aby poświęcić temu czas.. oczywiście, często jest tak że zamiast tego robię coś innego co mi przynosi jakieś korzyści ale nie w tym rzecz, rzecz jest w samej tej myśli…

kiedyś napisałem taki artykuł skierowany do młodych ludzi zajmujących się Parkour, taki art który opowiadał o sprawach które nas dotyczą czyli tego jak się dziwnie na nas ludzie patrzą jak skaczemy, jak reaguje na nas środowisko i jak pogodzić to co robimy z codziennością. W artykule tym pojawiło się parę słów na temat szkoły. Ja przykładnym uczniem to nigdy nie byłem jeśli nie dotyczyło to przedmiotu który mnie fascynował (czyli z ok. 90% przedmiotów nie byłem). Jednak odkąd zacząłem się obracać w gronie ludzi starszych czy to poprzez sieć czy kontakty in real life zaczęło do mnie wtedy docierać że szkoła i tematy które tam są nam przedstawiane (tu historia, wosy, język polski, geografia chemia itd.) są tak naprawdę przydatne w tzw. kontaktach międzyludzkich bo zdecydowanie poszerzają tematykę przy której możemy się włączyć w dialog a zatem wejść w jakieś nowe środowisko i poznać nowych innych ludzi… to przemyślenie było dla mnie pierwszym znakiem że faktycznie uczyć się warto.. ale nie dla tych powodów które wciskano mi wtedy w szkole do głowy… czyja to wina? zapewne niczyja, jednak tym razem zwalę to na tzw. nauczycieli i od razu ich usprawiedliwię… za młodzi byli żeby wiedzieć jakie skutki odniesie takie a nie inne edukowanie przez nich młodzieży.

Gdybym chociaż raz wtedy usłyszał że ta podstawowa edukacja którą mi wciskają ułatwi mi kontakty z ludźmi nie miałbym żadnego argumentu żeby ich przebić. A tak to nasłuchałem się jaka ta geografia to jest ważna i analogicznie do innych przedmiotów (chyba jedyne przedmioty w których widziałem jakiś sens to: biologia (można się było czegoś o sobie dowiedzieć), polski (miałem nauczycielkę o dość ciekawej osobowości która wnosiła dużo od siebie w te lekcje, więc tak naprawdę nie tyle sam przedmiot „język polski” co to co w niego wnosiła no i przypominam że jestem humanistą:]), informatyka (bo można było się odstresować… i podnieść średnia :]), fizyka (hehe, wiem, miałem 2 ale i tak uważam że to bardzo ciekawy przedmiot) i to w zasadzie tyle.

no i to samo spotkało mnie na studiach. Fart mój jest taki że wylądowałem na PJWSTK a nie na jakiejś innej uczelni bo juz dawno bym zrezygnował albo by mnie wyrzucili. Fart bo tutaj faktycznie ćwiczeniowcy i wykładowcy zdają sobie sprawę z tego że są tu dla studentów i w razie problemów czy pytań można bez problemu podejść zapytać czy to na zajęciach czy na konsultacjach. Fart bo tutaj wiedzieli że człowiek chce iść do pracy po studiach (albo i w trakcie, co również ułatwiają) i uczą tak aby student po „pejocie” był naprawdę praktycznym i użytecznym specjalistą.

Wszystko pięknie i kolorowo a jednak i tu zabrakło mi tego małego drobiazgu. Świadomości. Po co mi to i tamto. I ja doskonale rozumiem że przecież nie realnym by było żeby taki ćwiczeniowiec starał się każdemu znaleźć choćby przykład zastosowania wykładanego przez niego przedmiotu w zainteresowaniach danego studenta, jednak gdyby np przeprowadzić lekcję w której pracą dla każdego miało by być odnalezienie jak najwięcej powiązań danego przedmiotu z tematyką studentowi najbliższą (jak np. programowanie gier, multimedia czy jak w moim przypadku psucie, bezpieczeństwem zwane:]) Myślę że taka lekcja by dużo dała bo dotarło teraz do mnie że jedyny sposób żeby się czegoś nauczyć to próba znalezienia powiązań tego czegoś z tym co nas pasjonuje..

jest jeszcze inna opcja oczywiście,

a może po prostu do pewnej tematyki, wiedzy trzeba dorosnąć? To też jest możliwe bo nie pierwszy raz jest tak że po pewnym czasie dociera do mnie coś czego uczyłem się rok dwa temu. I tak dobrze jeśli faktycznie się tego uczyłem, gorzej jak sobie teraz uświadamiam że coś do czego kiedyś podchodziłem jest przecież teraz takie proste i logiczne i pluję sobie w brodę że to wtedy odstawiłem i nie przyłożyłem się bardziej i … że nie przeczytałem wcześnie u kogoś takich wypocin jakie teraz sam tu teraz piszę…

i teraz siedzę sobie w pracy, wymarzonej pracy (żeby nie było wątpliwości, przerwa na lunch :)), gdzie otacza mnie tematyka która mnie fascynuje i myślę sobie… właśnie dorosłem do studiów.. tak, teraz mógłbym pójść na studia i zacząć się uczyć bo dopiero teraz uświadamiam sobie powoli do czego mi jest potrzebna pewna (no bo oczywista że jest tam też wiele innych rzeczy które ni ciut mnie nie potrzebne..a może się mylę? czas pokaże) wiedza a więc i jest sens się jej uczyć… całe szczęście że tutaj gdzie teraz jestem uczę się wszystkiego jeszcze więcej i najważniejsze, sprawia mi to przyjemność…

fajnie tak czasem zacząć coś od początku i odnaleźć w tym nowy sens…

czy mi szkoda tego czasu który straciłem? skoro dopiero teraz dorosłem to czemu miało by mi być szkoda? szkoda to mi jest ale finansów które moi rodzice wyłożyli na te półtora roku, ale niczego więcej…. jak to się mówi co mnie nie zabije to mnie wzmocni :)

ps. sorry za nieczytelnosc tekstu, juz tak mam :) założę się że nikt nie wie co było główną myślą tego artu :)

pss. zapomniałem dodać, w ramach mojego widzimisię od przyszłego semestru będę na zaocznych… i powiem Wam tak, there is no better option :) … for me :)

11 Komentarzy

  1. Bardzo pouczające. Szczególnie w mojej dzisiejszej sytuacji. Dziękuj.


  2. Naleze do osob,ktore narzekaja na szkole (przyznaje bez bicia),ale patrzac na to z drugiej strony? Gdzie bylibysmy teraz? Fakt,ze trzeba do wszystkiego dorosnac i na wszystko przyjdzie odpowiednia pora.


  3. problem w tym że z racji braku znajomości przyszłości łatwo zgubić tę „odpowiednią porę”…


  4. Tak. Doskonale cię rozumiem. Szkoła zabija tzw „głód wiedzy” . Najlepiej uczyć się ,zdobywać wiedze dla samego siebie, jak to jest nakazane odgórnie to wtedy jest problem. I jeszcze jedno- wiedza w szkole była przekazywana w bardzo nie ciekawy sposób. Notatki linearne, nie pobudzała wyobraźni.
    ——————————————————-
    moja strona jakby ktoś chciał zajrzeć http://www.budujdobrze.pl


  5. dokladnie mam to samo !! stary jestem teraz na szkoleniu za ktore place i po czesci mamy to co bylo na rpg a ja tym sie fascynuje !!!!! niezle smiechy

    po prostu w szkole nie potrafia tej wiedzy zaprezentowac


  6. nie tyle zaprezentować co zachęcić do jej poznawania..


  7. „Of course it was impossible to connect the dots looking forward when I was in college. But it was very, very clear looking backwards ten years later.” –Steve Jobs, CEO of Apple.


  8. Wlasnie mi sie przypomnialo to co pisales..bo wczoraj by Arvind, link przeczytalem, i z tego co pamietam, napisales że ilosc wiedzy z kazdej dziedziny ulatwia kontakty miedzy ludzmi… chodz mysle ze to tylko wisienka na torcie, poniewaz zobacz na ludzi, ktorzy ciagle sie uczyli nie widzac innych rzeczy dookola, porozwijali tylko jedna polkule do tego stopnia ,ze taki czlowiek nie potrafi sie dogadac z innymi, jedynie w swoim gronie ludzi podobnych.., pomimo ze zna „teorie” innych dziedzin. Jedna półkula odpowiada za zmysly,kreatywnosc itp. a druga za logikę itp. ;) i jak to naukowcy zalecają, najlepiej miec to wyważone ,aby żadna nie była mocniej rozwinięta…


  9. ..przeczytałam.. i doszłam do wniosku.. dlaczego na nowych mediach sprawdzają nam obecność i nie rozumieją, że są tu ludzie ambitni, którzy chcą łączyć prace z nauką..?.. i nie zachowują się tak jakby byli dla nas, a wręcz odwrotnie.. hallo..?.. trzeba przyznać, że mój kieruenk studiów przez losowy przypadek stał się moim wymarzonym kierunkiem, bo robie to co lubię ( przynajmniej w 80%, a to dużo).. do nauki 3ba dorosnąć to fakt.. wiedza ułatwia kontakty z ludzmi, bo dzieki niej stajesz się w jakis spoób wszechstrony i bardziej kreatywny.. hmm, po za tym studiowanie to najlepszy okres nauki, bo jeśli dobrze wybierzesz to uczysz się tego co lubisz.. :)


  10. ale racja – obecności mogłoby nie byc, bynajmniej ja zawsze mam przez to problemy, pomimo ze nadrabiam zaleglosci ;)


  11. Cóż całe życie byłam blisko przyrody, człowieka, ale zakosztowałam marketingu, i to było to, męczę się na biologii, został mi jeszcze rok, ale już nie mogę się doczekać jak za rok złożę podanie na zarządzanie i marketing, bo to jest coś, w czym się czuje jak ryba w wodzie, pracuje z tym na codzień, życie się zmienia, człwoiek dojrzewa, dojrzewa do tego co chce robić, co jest mu naprawdę bliskie, z czym się dobrze czuje, mam swoją frimę, studia dziennie trochę mnie ograniczają, duszę się w nich, ale z drugiej strony są relaksem po bieganinie, odskocznią. Trzeba wiedzieć co chce się robić, nie bać się ryzykować i uczyć, bo nigdy nie wiadomo co się kiedyś przyda :))



Dodaj odpowiedź do Iga Anuluj pisanie odpowiedzi